Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 185.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A zatem powiedz jej pan, iż szaleństwo to do niczego doprowadzić nie mogło, iż pan sam przekonałeś się o tem... iż nie chcesz gubić jej przyszłości i dlatego zostawiasz ją pod opieką kochających krewnych.
Wyrażenie to wydało się zbyt silne Romualdowi, a przynajmniej nasunęło mu na myśl ostatni obowiązek względem księżniczki.
— Panie hrabio! — zawołał — pan dajesz mi słowo, że tak jest w istocie, iż nie dacie uczuć boleśnie Natalii jej nierozważnego postępku?
— Cóż znowu? — odparł Emilian — wszakże minęły czasy, w których się nieposłuszne panny oddawało do klasztoru; nie będziemy jej więzili o chlebie i wodzie.
— Niestety! ona uskarżała się, iż nie jest kochaną.
— Być może, iż troskliwość nauczyciela wydała się zupełnie zbyteczną hrabiemu, bo po tem wszystkiem, co zaszło, nie przyznawał mu prawa opiekowania się księżniczką przecież nie dał tego wcale poznać po sobie.
— Pan wiesz dobrze — rzekł — iż egzaltowany charakter Natalii tworzył sobie z łatwością troski urojone; najlepszym dowodem prawdziwej miłości, jaką mamy dla niej, jest to właśnie, że jestem tutaj, że odszukałem ją tak spiesznie i pragnę całą siłą zatrzeć to smutne zdarzenie. Widzisz pan przecie, że nie jestem zdolen do roli domowego tyrana.
Postępowanie hrabiego mogło wypływać z najrozmaitszych pobudek, niemających nic wspólnego z miłością, a zapewnienie pobłażania nie dawały zgoła żadnej gwarancji; przecież Romuald poprzestał na nich, nie nalegając więcej, a nawet uwierzył im w zupełności, czego dowodem był list następujący:
„Natalio!
„Ty spisz, najdroższa, a sen dobroczynny ucieka od moich powiek, bo czyż mogę usnąć spokojny pod ciężarem wyrzutów, jakie mi czyni nieubłagane su-