Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To poczucie przejmowało ją rozkoszą i trwogą zarazem; ściskała silnie dłoń. Romualda w swoich rękach, jak gdyby chciała się przekonać, że nic mu jej wydrzeć nie potrafi.
W milczeniu przejechali pierwszą stację, ale spojrzenia ich i uścisk dłoni były wymowniejsze niż słowa. Gdyby nie ta dziwna, niewytłómaczona trwoga, powstająca w najtajniejszych zakątkach jej ducha, Natalia byłaby szczęśliwa, szczęśliwa tem wszystkiem, co przecierpiała, co zniosła, co znieść była gotowa bez skargi i szemrania. Patrzała w jego wielkie, smutne, ogniste oczy, których zmienne blaski napełniały ją rozkoszą, słuchała dźwięku jego głosu, spoglądała na to wysokie czoło, ocienione puklami ciemnych włosów, gdzie wyczytywała powstające myśli, poiła się miłosnemi słowami, pełnemi czci i zachwytu, wdzięczności i obietnic.
W tych chwilach nie pomyślała wcale o Głogowie, gdzie musieli odkryć jej ucieczkę, nie pomyślała o życiu, które porzuciła bezpowrotnie; wszystko to znikało w słodyczach obecności. Czemuż musieli porzucić tę kolej, unoszącą ich tak szybko i daleko? czemuż nie mogli lecieć tak dalej i dalej w nieskończoność?!
Przybyli wreszcie do Włocławka; tym razem jednak Natalia ani na chwilę nie chciała porzucić ramienia Romualda, przeciskała się z nim przez tłum różnorodny, aż wreszcie znalazła się w pokoju hotelowym, jak w bezpiecznej przystani. Tak sądziła przynajmniej.
Przystań ta znowu była daleka od tego, czem Romuald byłby pragnął uczcić księżniczkę. Te ściany i posadzka wątpliwej czystości, okna bez firanek i powszednie sprzęty, odpowiadające zaledwie pierwszym potrzebom życia, wśród zgiełku i wrzawy hotelowej, było to jedyne schronienie, jakie mógł na teraz ofiarować swojej ukochanej.
Natalia jednak zdawała się zupełnie zadowoloną; z dziecinną ciekawością przyglądała się wszystkiemu, co