Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 163.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Alboż mnie jej brakuje? — odpowiadała chwytając pełną piersią balsamiczne powietrze pól i łąk.
Przecież on naglił ją czując potrzebę pośpiechu; byli zbyt blizko Głogowa, by oddychać swobodnie. Tak doszli wreszcie do drogi, prowadzącej do stacji kolei. Romuald dla większego bezpieczeństwa nie przepędził całego dnia w K., dokąd go odesłano, ale zatrzymał się o stację dalej, w punkcie ludniejszym, gdzie łatwiej było ślad zagubić. Ztamtąd najął prostą bryczkę, którą podjechał pod park Głogowski.
Co prawda, był to bardzo smutny ekwipaż, dla uwięzienia księżniczki Staromirskiej, nie mógł jednak uczynić inaczej, bezpieczeństwo wymagało nadewszystko, by nie zwracać uwagi, musiał więc zastosować się do tego, co było możebnem i nie szukać nadzwyczajnych środków, mogących utkwić w pamięci przechodniów i ułatwić tem samem rodzinie Natalii poszukiwania, jakich z pewnością czynić nie zaniedba.
Bał się nawet nająć poczty, jako będącej pod urzędową kontrolą, a tem samem najłatwiejszej do odszukania.
Nie wiem, czy Natalia zauważała rodzaj ekwipażu, który na nią oczekiwał; zapewne nie przyzwyczajona do realnych warunków bytu i ubóstwa, nie pojmowała trudności, jakie je otaczały, dla niej powozy i konie na zawołanie, były to rzeczy tak zwyczajne, że nie rozumiała wcale, iż tych niezbędnych przedmiotów zbraknąć może. Uczuła pewne zdziwienie, siadając do niewygodnej bryczki, ale nie dała tego wcale poznać po sobie; była z Romualdem, pod jego opieką, to wprawiało ją w jakiś stan trwożnego zachwytu i czyniło obojętną na zewnętrzne wrażenia.
Dla Romualda rozkosz tej chwili zupełnie zatruta została wiejskim wózkiem, końmi i furmanem; on chciałby ją był porwać na złocistym rydwanie, ciągnionym przez