Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to narazić swoje bożyszcze na szyderstwo; milczała więc, zaciskając dłonie rozpacznie.
— Wielki Boże! — zawołała hrabina — cóżby się stało gdybyśmy nie czuwali nad tobą! Znajdowałaś się nad brzegiem przepaści, Natalio.
Aurelia powiedziała to z prawdziwem przerażeniem, widząc teraz dopiero całą grozę niebezpieczeństwa, jakie zagrażało ich domowi.
Księżniczka miała ochotę ją błagać, aby pozwoliła jej rzucić się w tę przepaść, gdzie widziała dla siebie jedyne szczęście, aby zechciała zapomnieć o jej istnieniu. Ale nie uczyniła tego, czuła, iż to byłoby daremne. Siostra zresztą budziła w niej teraz tylko wstręt i oburzenie; nie mogła znieść jej litośnego współczucia i dotkliwych przycinków, jakich nie szczędziła nauczycielowi.
Była to ze strony hrabiny niezręczna taktyka; szyderstwo bowiem nic a nic nie ziębiło czci ani miłości Natalii, a podniosło w jej oczach Romualda do godności męczennika.
Widząc więc, iż zamiast uspokoić, drażni tylko siostrę, Aurelia zostawiła ją staraniom Drylskiej, sama zaś wyszła dowiedzieć się od męża, co postanowił względem nauczyciela.
Długi czas Natalia leżała na sofie milcząca, nie odpowiadając wcale na nieustanne pytania ochmistrzyni. Powoli myśli jej zaczęły przychodzić do ładu, rozważała nowe położenie, w jakiem się znalazła, napróżno szukając zeń wyjścia. Teraz dopiero z powrotem sił fizycznych, wzmógł się dręczący niepokój. Bez wątpienia siostra i szwagier wiedzieli o wszystkiem, dalszy więc ciąg istnienia, jakie prowadziła od tygodnia, był niepodobieństwem. Co miało nastąpić dalej?
Pytanie to stawało przed nią w całej grozie. Jakim sposobem potrafi znowu zejść się z Romualdem? bo nie przypuszczała, aby jakabądź ludzka siła rozdzielić ich