Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wpłynęło to wcale na dotrzymanie danego słowa, powiem tylko, iż nie miałem szczęścia się podobać.
Natalia załamała ręce.
— Jeszcze raz, hrabio — spytała, podnosząc oczy, jakby do głębi chciała zbadać jego ducha — ożeniłbyś się ze mną, chociaż wiesz, iż serce moje do mnie nie należy?
— Bez wahania, księżniczko.
— A to dlaczego?
— Czy wolno mi być szczerym?
Skinęła głową, patrząc na niego z mięszanina oburzenia i ciekawości.
— Najprzód miłość, która się kryje — bo nie widzę tu żadnego współzawodnika — i którą ty pani kryć musisz przed rodziną, wygląda bardziej na kaprys dziewiczy, niż na rzeczywiste niebezpieczeństwo; jest to coś niemożliwego.
Krew uderzyła do twarzy Natalii, a Leopold zdawał się lubować tą małą zemstą za doznany zawód.
— Przy twojem sercu i rozumie, księżniczko, ufam, iż ocenisz prędzej lub później niestosowność podobnej miłości, a wówczas...
— Chwila ta nie nastąpi nigdy.
— Pozwól mi pani mieć nadzieję, iż tak źle nie będzie — rzekł z grzecznem lekceważeniem — a wówczas, jeżeli księżniczka Staromirska zechce obdarzyć mię swoją ręką, ja wierzyłbym święcie, iż taksamo jak dzisiaj umiała być szczerą, w przyszłości dotrzymałaby zaprzysiężonej wiary. A teraz zdaje mi się, iż nie mamy sobie więcej nic do powiedzenia.
Rzeczywiście przedmiot był wyczerpany. Leopold pochwycił bardzo zręcznie sposobność odwetu i dał Natalii ostrą naukę, którą jednak potrafił uniewinnić w jej oczach ostatniemi słowami, tchnącemi bardzo rycerskim duchem.
Pomimo tego dziewczyna nie była spokojna; czuła ona, iż przy dobrej woli mógł coś więcej dla niej uczynić,