Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Księżniczko — rzekł, zatrzymując się i wskazując jej ławkę brzozową — czy nie zechcesz spocząć?
Natalia obejrzała się, szukając siostry i szwagra, jak przystało na dobrze wychowaną pannę.
— Pani — mówił dalej hrabia. — przypadek zdarzył, iż jesteśmy sami. Pragnąłem tego dawno, teraz chciałbym... ośmielę się korzystać z tej chwili.
Natalia zawahała się minutę. Był to więc moment stanowczy. Podniosła wzrok na przeciwległe okna, i wahanie jej zamieniło się w jakieś postanowienie, bo w milczeniu usiadła na ławce. Była bardzo blada.
Hrabia stał przed nią.
— Czy nie odgadujesz pani — rzekł wreszcie — tego, co mam powiedzieć?
Wstęp ten jak na człowieka światowego był bardzo niezręcznym, są jednak położenia, w których darować to można najbardziej światowym ludziom, a takiem położeniem jest bez zaprzeczenia urzędowe oświadczenie w warunkach, w jakich je Leopold dopełniał.
W każdym innym razie na takie zapytanie księżniczka byłaby odpowiedziała dumnem milczeniem, lub szyderczem zapewnieniem, iż nie umie rozwiązywać zagadek; teraz jednak wlepiła w hrabiego spojrzenie łagodne i zdawała się go zachęcać, aby mówił dalej.
— Księżniczko — ciągnął ośmielony Leopold — od dawna już słysząc o tobie, pragnąłem cię poznać; a poznać i pokochać, czyż to nie jedno? Rodzina twoja pochwala moje zamiary, od ciebie więc pani jednej zależy uczynić mię najszczęśliwszym z ludzi, oddając mi swą rękę.
Skończył i patrzał na nią, czekając odpowiedzi. Natalia milczała, jakby próżno usiłując wydobyć głos z piersi ściśniętej jakiemś wielkiem wzruszeniem.
Leopold sądził zapewne, że to było wahanie lub nieśmiałość dziewicza, więc począł znowu: