Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

saną w nocy na jej cześć, i słuchała nieskończonych zwierzeń niepoznanego geniuszu.
Zresztą oboje patrzali na świat przez pryzmat tęczowych marzeń, i mieli chorobliwy wstręt do rzeczywistości ludzi, nieumiejących jasno patrzyć w życie i mierzyć się z jego koniecznościami.
Mogło to trwać bardzo długo w zwyczajnych okolicznościach, bez niebezpieczeństwa dla obojga; w miłości tej bez porównania większą rolę grała wyobraźnia, niż namiętność. Księżniczka była zbyt czysta i dumna, aby upoważnić kochanka do najlżejszej poufałości, jemu zaś gdyby nie uczciwość, to poezya nie pozwalała myślą nawet profanować swego ideału. Oni kochali się i rozmawiali ze sobą, jak duch Beatryczy z poetą, odbywającym czyścową pielgrzymkę.
Zapewne koleją rzeczy ludzkich zawszeby tak nie pozostało, miłość ta jednak nie miała czasu przejść zwykłych faz, i sielanka nad strumieniem pod siłą wrogich wpływów, miała przedwcześnie przemienić się w dramat.
Księżniczka względem Leopolda zachowywała się wzorowo, on też po kilku dniach, poświęconych nudnym obowiązkom starającego się, uznał, iż zadość uczynił wszystkim wymaganiom świata i umyślił przystąpić do oświadczenia Natalii swoich uczuć i zamiarów.
Zapewne była ona przygotowana do tego rozmową z siostrą, zapewne też zrezygnowała się na los, co ją czekał, bo kiedy w czasie zwykłej poobiednej przechadzki po parku znalazła się sam na sam z młodym hrabią, nie zmięszała się i nie unikała rozmowy, której on szukał.
Znajdowali się właśnie przy owej ławce pod dębem, naprzeciwko pałacu. Leopold upatrzył to miejsce jako bardzo dogodne dla swoich zamiarów, tu bowiem mogli być widziani z okien i wystawy, ale nikt słyszeć ich nie mógł.