Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 070.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tajemniczą książeczkę, jeśli nie zatrzymać jej zupełnie; wszak to, co ona zawierała, było własnością wszystkich. Pieściła się z jej powierzchownością, nie śmiejąc czytać jej jeszcze. Paląca ciekawość ma swoje trwogi. Spoglądała na nią jak na list zapieczętowany, od drugiej osoby, oddalając chwilę rozdarcia koperty, aby dłużej poić się rozkoszą marzenia. A przytem lękała się, aby kto nie nadszedł niespodzianie, nie zeszedł jej, zatopionej w czytaniu, aby ktokolwiek nie przywłaszczył sobie jej znajdy, lub sam właściciel nie upomniał się o nią.
Znowu więc po cichu powróciła do siebie, zamknęła drzwi na klucz, i dopiero wśród ciszy i samotności pożerać zaczęła zapisane karty, które przypadek wsunął jej w ręce.
Poezye, myśli i notaty Romualda Kaliny nie zawierały nic nadzwyczajnego, nic takiego przynajmniej, coby mogło głębiej wzruszyć lub zaciekawić myślącą istotę. Poezye te były zapewne w rodzaju tych, które co tydzień odrzucają niemiłosiernie nasze pisma peryodyczne, dając autorom sumaryczną odpowiedź: „Poezye pod tytułem itd. drukowane nie będą.“ Nie było w nich bowiem ani ożywczej iskry geniuszu, ani nowej myśli; utwory te nie grzeszyły przeciw logice i prawidłom formy, miały nawet może wartość dla autora lub osób, do których były zwrócone, nie przechodziły jednak niczem średniej miary, tak samo jak i inne fragmenta, mieszczące się w błękitnej książeczce.
Natalia jednak nie miała nigdy sposobności rzucić okiem na pisma peryodyczne i nie wiedziała wcale, że poezya od dawna zeszła z płomienistych wyżyn, na których się mieściła, mieszając się niejako do codziennego życia.
Błękitna książeczka miała pozór bardzo elegancki, widocznie autor wybrał ją starannie, a wnętrze jej nie miało wcale owego bezładu, jaki cechuje rzucane luźnie