Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 062.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Księżniczka załamała ręce gwałtownie.
— Na miłość boską — szepnęła Aurelia — bez tych min tragicznych! Prawdziwie nie wiem, gdzie ich mogłaś zaczerpnąć. Uspokój się, wszyscy pragną twojego szczęścia, pracują, aby ci je zapewnić.
— A dlaczegoż nie zapytają mię, w jaki sposób chcę być szczęśliwą?
— Jeszcze raz powtórzę ci twoje własne słowa: ty nie możesz mieć o tem zdania.
— Więc dlaczego wychowano mię w ten sposób?
Aurelia spiorunowała ją wzrokiem.
— Zapominasz się nadto — wyrzekła. Zdaje mi się, iż śmiesz krytykować rodziców i opiekunów. Chowano cię jak należało, i wydadzą zamąż jak należy, bo w końcu nie wiem, czego mogłabyś żądać więcej i co ci się roi po głowie?
— Aurelio! Aurelio! ja chciałabym kochać, ja chciałabym być kochaną!
Słowa te wymówiła dziewczyna bez namysłu, jako wykrzyk serca, zanim obrachowała sama ich znaczenie. Słysząc je hrabina podniosła czoło, wzrok jej się ożywił, jakby uderzeniem iskry elektrycznej. Trwało to jednak zaledwie jedno mgnienie oka, poczem powróciła do dawnej postawy.
— Więc kochaj hrabiego Leopolda — rzekła.
— Alboż on mię kocha?
— Zdaje się, skoro stara się o ciebie. Czy sądzisz, iż zabrakłoby mu żony?
— Kochał mię więc na niewidziane, skoro oświadczył się ojcu — podchwyciła księżniczka uszczypliwie.
Ale hrabina nie zmięszana wcale tą uwagą, mówiła dalej.
— Prawdziwie, nie mogę pojąć, Natalio, zkąd ci się biorą owe romansowe myśli, ani w jaki sposób wyobrażasz sobie życie. Czas błędnych rycerzy i zaklętych dzie-