Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu z głowy, jak gdyby on także potrzebował ochłodzić gorące czoło, i leżał u stóp jego, na mchach, zaścielających brzeg strumienia.
Ujrzawszy go z nienacka, stanęła jak wryta, nóta piosnki zamarła jej na ustach.
Na szelest, jaki uczyniła, on podniósł wzrok spuszczony, i znów uczuła na sobie palący blask dwóch czarnych źrenic. Oboje pochwyceni czarem tej chwili, milczeli, jakby lękając się, że słowo przerwać je musi i wrócić ich nagle do powszednich warunków życia, o których chcieli zapomnieć.
Natalia nie myślała się cofać; wlepiła w nieznajomego wielkie ciekawe oczy, w których drgały wszystkie pytania bytu, jakby wierzyła, że on objaśnić je może; on także patrzał na nią z owym nietajonym zachwytem, jaki po dwakroć dojrzała w jego spojrzeniu.
Wreszcie on upamiętał się pierwszy, oderwał się od skały, na której był oparty, i postąpił krok ku księżniczce.
— Pani — wyrzekł — winienem ci przeproszenie i podziękowanie.
Nie odpowiedziała nic, tylko ciągle patrzała; ruchy jego zdawały się jej dziwnie harmonijne, a brzmienie głosu wprawiało w drżenie jakieś tajemnicze struny ducha.
On mówił dalej:
— Tak, winienem cię przeprosić, pani, bo spłoszyłem z ust twoich nótę wesela, którą tak cudnie rzucałaś echom leśnym, podziękować, bo zdajesz mi się czarownem widziadłem, wywołanem siłą pragnień, nimfą lub rusałką zaklętą tych miejsc, co kryje się przed wzrokiem śmiertelnych.
Natalia wysłuchała go w milczeniu. Nie uderzyła ją wcale wyszukana przesada tego frazesu, ani niestosowność rozmowy samotnej z nieznajomym w tem odludnem miejscu. Konwencjonalne wychowanie, jakie odebrała, zatarło w niej zupełnie wrodzony instynkt taktu, a następstwem