Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 017.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pewną liczbę formułek, których posiadała zapas nieprzebrany. Historya dla niej zamykała się w szeregu dat, botanika w klasach i familiach, geografia w wyliczeniu krajów, miast, departamentów, religia w pewnej liczbie praktyk i dogmatów. Po za to umysł jej nie przeszedł nigdy.
Była to encyklopedya chodząca, wyborna machinka do wyuczenia pewnej liczby faktów, ale wiedza nie wzbogaciła niczem jej inteligencyi, nie rozszerzyła horyzontów wzroku, nie oświeciła uczucia. Posiadała skarb zaklęty swego ducha, ale skarb zamknięty na rygle i pieczęcile do którego sama nie posiadała klucza. Nauka była dla niej abstrakcyą, nie mającą nic wspólnego z praktycznem życiem, nie mięszającą się do niego wcale, i gdyby jej kto był zapytał, na co zdały się te wszystkie wiadomości, które nabyła kosztem tylu lat ciężkiego mozołu? jedyną odpowiedzią, jakąby dać umiała, byłoby to, iż wiadomości te zapewniły jej miejsce nauczycielki w znakomitym domu książąt Staromirskich; więcej nie pragnęła i nie osiągnęła. I nie dziw, fakta bowiem nie miały dla niej żadnej syntezy, władze pamięci rozwinięte pozwoliły je spamiętać, władze umysłu nie były z nimi na równi i nie odniosły ztąd żadnej korzyści.
Zresztą nie przyszło jej nigdy na myśl, dlaczego ci, co nie potrzebują nauczycielskiego chleba, tracą lata młodości na wyuczeniu się tych niepożytecznych przedmiotów? To było rzeczą zwyczaju, rzeczą przyjętą, a praw obyczaju naturalnie pani Drylska nie podawała nigdy w wątpliwość. Dlatego też wszelką tradycyę uważała za świętą. Wyraz „dlaczego“ był dla niej antypatycznym; karciła też surowo swoją wychowankę, gdy ta wiedziona instynktem dziecinnym, zadawała jej tysiące kwestyi, świadczących o budzącej się myśli. Nawet pytania z dziedziny faktów uważała za zupełnie niestosowne po za obrębem urzędowych lekcyi.