Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiem, wiem, Aurelka jak zwykle zrobi mi kosztowny prezent, i Emilian także, to jest w zwyczaju, ale ja nie tegobym chciała.
— A czegoż? — pytała ochmistrzyni, składając ręce.
Księżniczka zamilkła; nie chciała mówić więcej i zwierzać się z uczuć, które nie mogły być zrozumiane. Stłumiła westchnienie, cisnące się jej na usta, przesunęła ręką po czole, jakby odgarniając z niego fale myśli, i wyrzekła powstając, z rodzajem dziecinnej determinacyi:
— Chodźmy się ubierać, późno już.
Skierowała się prosto ku pałacowi, nie bacząc na gorące słońce, którego promienie igrały w zwojach jej złocistych włosów, nie zadając sobie nawet pracy włożyć kapelusza lub rozłożyć parasolki.
Drylska podążała za nią, trzymając się cienia drzew i gderając na nieuwagę wychowanki, chociaż ta jej usłyszeć nie mogła.
Scena taka z małemi odmianami powtarzała się codzień, pani Drylska bowiem była osobą sumienną i musiała koniecznie wypowiedzieć to, co jej nakazywał obowiązek, chociażby nawet z góry była przekonana o bezskuteczności napomnień swoich. Od zwyczaju tego nie odstępowała nigdy na jedną linię, a przecież będąc od dziecka przy księżniczce Natalii, powinna była znać lepiej ten samowolny charakter i postępować stosownie. Ale widać studya pedagogiczne nie były wcale jej zadaniem; przyjęła chleb nauczycielski bez żadnego zamiłowania lub głębszej myśli, bo on jeden jej się nastręczał i mógł zapewnić materyalny dobrobyt, który sama ochmistrzyni kładła na pierwszym planie, niezdolna będąc zupełnie pojąć rozkoszy myśli i serca.
Sprawiedliwie jednak sądząc tę pospolitą indywidualność, nie mogła ona być odpowiedzialną za rzeczy, leżące zupełnie po za granicami jej pojęcia. W wychowaniu, nauce i życiu nawet nie dostrzegła nigdy nic więcej nad