Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 477.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rowałem me kroki za miasto na południo wschód, dążąc ku górze Świętokrzyskiej.
W lössowych przepuszczalnych okolicach Bodzentyna nie ma już tej obfitości źródeł, tego przemoczenia gruntu, co w okolicy Św. Katarzyny; studnie z kołowrotami, głębokie, jak na lössową okolicę przystało.
Przed Dąbrową (drugą) góry Bodzentyńskie rozpłaszczają się, tracą lasy, przechodzą w łagodne falistości, pokryte bujnem zbożem. Dalej ciągną się lesiste Łysogóry, jak lucus a non lucendo, gdyż łysin tu nie wiele. Za Dąbrową pod Grabkowem rzeczka, bystro w poprzek drogi płynąca, rozlała na drogę tak, iż przeszedłszy przez most, znalazłem się znów wobec wody. Obejść nie było można, gdyż po obu stronach drogi łąki też zalane. Szczęściem, iż po ukończeniu mej geografii fizycznej dla kasy Mianowskiego, chcąc wzmocnić, nieco kapryszące, nerwy, leczyłem się czas jakiś metodą Kneipa — to znaczy, jak wiadomo, że uczyłem się chodzić bez butów: nauka ta przydała mi się teraz doskonale — niema tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Otóż użyłem metody Kneipa i przeszedłem w bród; za rzeką pojawiają się znów grunta sapowate z kanciastemi głazami, jak w okolicach Św. Katarzyny; urodzaje znów złe, tu i ówdzie pojawia się jeszcze pszenica, ale nikła z miotłą, pola żółcą się łubinem, na ugorach znów kępy torfowca.
W pobliżu wsi Jeziorko, już na podnóżu Łysogór, niedaleko góry Świętokrzyskiej, pojawiają się piaski i gliny z głazami erratycznemi skandynawskiemi,