Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 096.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nemu, a przedewszystkiem reprezentantowi porządku społecznego, zwróciłaby się z ofiarowaniem „ręki“ do którego z normalnych troglodytów. Byłoby to zakończenie powieści, które ze względu na źródło, z którego je zaczerpnąłem, mam prawo nazwać psychologicznem! (Ob. wyżej rady p. Lutosławskiego).
Ale porzućmy żarty i maszyny, by spojrzeć na wspaniały dramat, toczący się w ludzkiej piersi; nigdzie może talent autorki nie wzniósł się do takiej potęgi, jak w odmalowaniu cierpienia Staszki po śmierci Gustawa. Obrazy jej halucynacyi, przechodzące od grozy do melancholii, czynią tak plastyczne złudzenie i tak przerażające wrażenie, iż czytelnik zdaje się odczuwać wznoszenie się włosów na głowie i zimny pot oblewający ciało; coś chwyta go za gardło, tamuje oddech, a do oczu, choćby ze stali, łza, choćby dawno zapomniana, się ciśnie. Oto jeden z obrazów, współzawodniczących we wspaniałości i grozie: „Znowu zmiana. Step daleki, cichy, posępny, a tam jedna mogiła bez krzyża, bez napisu — tam leżą w chłodnej ziemi obok siebie, on i ona; ale oni żyją przecie; mają byt nowy, nikły jak myśl, jak cień; błąkają się razem po stepie, księżyc rzuca fantastyczne, ponure światło umarłych na tę przestrzeń bez końca, bez miary, wydłużając ich cienie i roztapiając je w swoim blasku; wiatr się zrywa i huczy, jęczy, żali się; błądzą jak duchy pól Elizejskich“.
I znowu zobaczymy, co na to mówi nasza krytyka troglodytyczna; ona, która autorów, węszących dla karyery, w którą stronę dym się zwraca; autorów, udających dla zyskania popularności wśród gawiedzi, że wierzą w bajdy ludowe, nazywa „szczerymi“,