Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Może oni mają racyę?... Muszę nie mieć zupełnie talentu, skoro Cabiński odebrał mi rolę...
— Okropnieś pani naiwna, jak na aktorkę! Dlatego właśnie, że go pani masz, urządzili ci kawał... Słyszałam, co na pierszej próbie mówił kuzyn tego amatora.
— Na cóż mi się to wszystko przyda, kiedy grać nie mogę i żyć nie mam z czego?
— To wszystko robota Majkowskiej. Ona zmusiła Cabińskiego, ażeby pani rolę odebrał!...
— Gniewa się na mnie, to wiem, ale żeby się mścić tak nieludzko!...
— Nie znasz jej pani... Nie wiem, o coście się pogniewały, ale to wiem, że jak cię zobaczyła na pierwszej próbie, tak się zlękła, że może zejść przy tobie na drugi plan i zaczęła zaraz dołki kopać. Widziałam, jak chodziła około tego amatora, jak się mizdrzyła do jego kuzyna i do Cabińskiego, jak całowała dyrektorową po rękach! sama widziałam!... Słyszane to rzeczy, aby się tak poniżać?... Ale swoje zrobiła. Już ona tak niejedną zagryzła. Pani może nie wiesz, co ja, aktorka na stanowisku i z takim wielkim repertuarem, muszę wycierpieć od niej... O, to jest wściekła jędza! Pani nic nie mogła zauważyć, bo to się tak po cichu robiło, że prócz mnie, nikt pewnie nie wiedział. Taka... to ma zawsze szczęście!... Ale czekaj, już ja ją urządzę dzisiaj; zapłacę jej za nas obie!...
Garderoba powoli zaczęła się napełniać aktorkami, gwarem i zapachem pudru i szminek, rozgrzewanych przy świecach. Zaczynały się ubierać.
Przyszła wkońcu i Majkowska, wspaniała, tryum-