Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/369

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I z tym uśmiechem zasypiała i budziła się do dalszego ciągu marzeń.
Co tylko mogła jeszcze sprzedać, sprzedała, aby się odpowiednio do roli ubrać. Ze śmiechem zadowolenia wypędzała od siebie Władka, aby jej nie przeszkadzał.
W dzień, tak dla niej ważny i decydujący, przed jeneralną próbą, Cabiński odebrał jej rolę i oddał Majkowskiej.
Intryga i zazdrość zrobiły swoje.
Gabiński uległ, bo mu Topolski zagroził, że z połową towarzystwa natychmiast wyjedzie, jeśli roli nie odbierze Jance i nie odda Majkowskiej.
Była to zemsta za Kotlickiego.
Janka straciła po prostu przytomność, ugodzona w samo serce; zaczęła się chwiać na nogach, czując, że teatr zaczyna z nią wirować i że się to wszystko razem z nią w jakąś czarną noc zapada... Spojrzeniem niewypowiedzianego bólu obrzuciła wszystkich, jakby szukając pomocy, ale większość towarzystwa miała w twarzach uciechę z takiego pysznego kawału i zadowolenie zwierzęce kretynów z przyduszenia talentu. Szydzili spojrzeniami z pokonanej: domyślniki palące drwiny syczeć zaczynały ze wszystkich stron i padać na jej porażoną ciosem niespodziewanym duszę. Podnosiły się śmiechy brutalne, smagające jak biczem i cała ludzka podłość zadowolenia z bólu innych znajdowała sobie cel i ujście.
A ona stała bez słów i bez ruchu, z tym bólem okropnym serca, w którym jakby się rwały wszystkie tętnice i zalewały go krwią rozpaczy.
Zebrała na tyle sił, że zapytała: