Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jednostkowe; sztuka, to wzruszenie społeczne, to synteza. Kocha się ją swojem człowieczeństwem; cierpi się przez nią, ale tylko przez nią bywa się czasami nieśmiertelnym!
— To są marzenia... Tysiące, ażeby przekonać się o tem, dały życie, i tysiące przeklinały ten niedościgły majak...
— Ale te tysiące miały zapełnione życie tym majakiem i czuły więcej, niż można czuć, nie marząc o niczem...
— Ale, ponieważ nie byli szczęśliwi, więc cóż to warto?...
— A ogół jest szczęśliwym?...
— Tysiąc razy więcej, niźli... my!
To my podkreślił znacząco.
— Nigdy! — zawołała Janka — bo nasze szczęście jest zarówno w bólu, jak i w radości, w znękaniu, jak i w zachwycie; już to samo jest szczęściem: módz się rozwijać duchowo, iść w niezmierzoność pożądaniem; to stwarzać światy sobie pod czaszkami, większe i piękniejsze, niźli otaczające nas; to śpiewać, choćby przez łzy i bóle, hymny na cześć nieśmiertelności i piękna; to marzyć, ale marzyć tak silnie, żeby zupełnie zapomnieć o życiu i żyć w marzeniu!
Janka czuła tak wielki przypływ jakiegoś szczęścia i zapału, że mówiła tylko jakby okresami myśli, żeby się wypowiedzieć tylko choć w części.
Już dawno nie czuła się tak porwaną i olśnioną własnemi widziadłami; mówiła, zapominając, że ją ktoś