Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i piszę drugą... Piszę drugą, trzecią... piszę dotąd, aż muszę stworzyć zupełnie dobrą, muszę!... Choćbym miał z tego zdechnąć, napiszę!... Gotów jestem wstąpić do teaatru, aby go lepiej poznać i zrozumieć... Pani myśli, że to można przestać pisać?... można się wściec, zabić, zdechnąć, ale przestać pisać!?... o, tegobym nie potrafił. No, bo proszę pani, po cóż jabym żył?... — dorzucił i zapatrzył się przed siebie.
Jego jasna twarz, rysy nieregularne i ostre, miały wyraz natężonego zdziwienia, jakby teraz dopiero pierwszy raz postawił sobie pytanie: po co by żył, gdyby pisać przestał?...
— Jak pani uważa, Majkowska dobrą będzie Antką co? — zapytał nagle.
— Zdaje mi się, że ta rola leży w jej charakterze.
— Moryś także będzie niezły, ale reszta... nędza i wystawa pod psem! No! i klapa pewna!...
— Mimi wcale nie zna chłopów i śmiesznie mówi dyalektem.
— Słyszałem i aż mnie wątroba zabolała! Pani zna chłopów?... A! jak Boga kocham! — zawołał gwałtownie — czemu pani tej roli nie gra?...
— No, bo mi jej nie dali.
— Czemu mi pani nie powiedziała wcześniej?... Niech zdechnę, alebym teatr rozwalił i musiałaby pani grać!... Wszystko się spiknęło na moich biednych „Chamów“ i pani mnie jeszcze dożyna!
— Nie śmiałam panu mówić, a zresztą dyrektor dał mi Filipową.
— Kompars, epizod... mógł wziąć ktokolwiek. Niech