Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Władek był dla niej najwięcej koleżeńskim ze wszystkich i głośno opowiadał, że odwiedza jego matkę.
Janka istotnie była kilka razy u Niedzielskiej, bo się nie mogła wymówić zaproszeniom starej, z którą bardzo często spotykała się, to w teatrze, to na ulicy. Niedzielska wciąż śledziła Władeczka, bo go już podejrzywała o skłonność ku niej.
Janka grzeczności i półsłówka Władka przyjmowała obojętnie, tak, jak przyjmowała pełne wyszukanego szacunku spojrzenia i słowa Kotlickiego, jak przyjmowała bukiety i cukierki od mecenasa, które jej codziennie przysyłał.
Żaden z tych trzech, cichych wielbicieli, nie obchodził jej ani trochę; trzymała ich od siebie z daleka chłodem.
Aktorki drwiły z jej nieugiętości, a po cichu zazdrościły szczerze.
Nie odpowiadała im na uwagi uszczypliwe, żeby nie wywoływać jeszcze większego potoku drwin.
Lubiła jedynie Głogowskiego, który z racyi wystawienia swojej sztuki, przesiadywał całymi dniami w teatrzyku. Wyróżniał ją głośno ze wszystkich kobiet i tylko z nią rozmawiał o ważniejszych rzeczach i tylko ją traktował, jak człowieka. Pochlebiało to jej bardzo i była mu za to wdzięczną. Lubiła go za paradoksalność i szczerość, z jaką jej mówił nieraz o najdrażliwszych kwestyach społecznych, no, i nigdy nie wspominał jej o miłości i nie blagował.
Często chodzili razem na spacery do Łazienek.
Była z nim na stopie szczerej przyjaźni; traktowała