Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zakaszlała się bardzo i dreptana wolno.
— Dobrze, mam jeszcze dosyć czasu do przedstawienia.
— Pani to pewnie od niedawna w teatrze, co?...
— Dopiero trzy tygodnie... to jakby od wczoraj.
— To zaraz znać, o znać!
— Po czem-że pani poznaje?... — zapytała Janka ciekawie.
— Nie umiem tego tak powiedzieć. Przyglądałam się pani wtedy, na imieninach u Cabińskiej i zaraz poznałam. Mówiłam nawet o tem Władeczkowi...
— Wezmę panią pod rękę, to będzie wygodniej... — powiedziała Janka, widząc, że Niedzielska dyszy ciężko ze zmęczenia i ledwie idzie.
— O, jaka to pani dobra! Prawda, że to i wiek i chora jestem ciągle, ale wyszłam kupić Władeczkowi chusteczek i za niemi zaszłam aż tak daleko.
— Weźmy doróżkę; pani, widzę, ogromnie zmęczona...
— Nie, nie... po co?.. to koszt zaraz; zresztą dojdę sobie gdzie do skweru, to odpocznę trochę...
Janka, pomimo protestu starej, zawołała dorożki, ulokowała Niedzielską i pojechały na Piwną.
Jak tylko doróżka stanęła, Niedzielska wysiadła prędko, bez pomocy i wpadła w bramę, żeby nie płacić doróżki i aby to zamaskować, zaczęła krzyczeć na stróża:
— O! już się Michał ubrał w nową bluzę? a w starej to nie można chodzić, co?... Ja już nie mogę nastarczyć, tak Michał drze!... Niech Michał zaraz zdejmie i włoży starą.