Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pani?... Temu, kto się wybiera w daleką drogę, nie powinno się naprzód pokazywać wszystkich niebezpieczeństw, bo przez to może nie dojść...
— Ja sądzę, że świadomość tych niebezpieczeństw dodaje siły.
— Nigdy. Osłabia... tak, rozumowanie osłabia wolę. Patrzeć od razu na wszystko, to tyle, co nie wiedzieć nic i stanąć w połowie drogi i rozglądać się bezradnie... Najlepiej jest nic nie wiedzieć, tylko mieć siły i iść naprzód...
— Można się przez to nie obliczyć z siłami i paść w pół drogi...
— To i cóż?... inni, drudzy dojdą z pewnością i przekonają się, że nie warto było iść... że nie warto dążyć do niczego, że nie warto ani jednego wysiłku podnieść, ani jednej łzy wylać, ani jednej przykrości znieść... bo wszystko urojenie i urojenie...
— Boję się zrozumieć... — szepnęła Janka.
— Lepiej, abyś pani nie zrozumiała, abyś nigdy nie pytała, po co i dlaczego?... Lepiej jest być bydlęciem, niż człowiekiem, niech mi pani wierzy...
Zamilkli.
Jance zimno się zrobiło i przykro; myślała nad jego ostatniemi słowami — i ten dawny, jeszcze z Bukowca strach przed czemś nieznanem, przejmował ją, ale starała się go pozbyć — i zaopatrzona w szeregi świec — leciała w jakąś dal ogromną, pełną ciszy i szczęścia...
Kotlicki oparł się jedną ręką o stół i zapatrzył się w kryształowe karafki z arakiem. Nalewał sobie kieli-