Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nerwowanych, grana stokroć lepiej, niż ta sceniczna, bo instynktowo. Pozwolę obie określić tak: że wszystkie kobiety w teatrze, to histeryczki, a mężczyźni, mniejsi lub więksi — neurastenicy. Tutaj, pani, jest wszystko, tylko niema ludzi — szepnął ciszej, pokazując spojrzeniem po wszystkich. — Pani dawno w teatrze?...
— Pierwszy miesiąc.
— To nic dziwnego, że jeszcze wszystko panią dziwi, zdumiewa, irytuje; że wiele rzeczy, widzianych tutaj, oburza panią i może nawet przejmuje wstrętem; ale jutro, za miesiąc, za cztery najdalej, już pani nie zobaczy nic dziwnego; wszystko się wtedy wyda zwykłem i naturalnem.
— Czyli, że zostanę taką samą histeryczką — podchwyciła wesoło.
— Tak. Słowo pani daję, że z całą szczerością mówię: tak! Pani sądzi, że w tym świecie można bezkarnie istnieć i nie stać się tem, czem wszyscy... jest to konieczność naturalna. Może to rozszerzymy nieco, żeby się lepiej przekonać, dobrze?...
— Z przyjemnością słucham i nic już nie mówię.
— Na wsi się pani chowała, więc musi pani znać lasy... Otóż, proszę, niech sobie pani przypomni dobrze drwali: czy nie mają oni w sobie coś z tego lasu, który ciągle rąbią, bywają sztywni tak samo, robią się mocni, ponurzy i obojętni. Po paru latach przebywania w lesie, mają już nietylko w konturach, ale i w spojrzeniu tę twardość drzewa i cichą melancholię wegetacyi... A rzeźnik?... człowiek, który ciągle zabija, ciągle oddycha świeżem mięsem i krwią dymiącą, nie ma później tych sa-