Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rektor na myśli, ogłaszając w pismach, że rolę Nitouchy grać będzie najpiękniejsza i fertyczna XX.
Cabiński zaczął się śmiać cicho.
— Tylko ani słowa. Zobaczysz dyrektor, co się zrobi. Pozornie, przy nim, ona przyjmie, aby się popisać. Halt ją zaraz weźmie na próbę i sypnie... przy wszystkich; dyrektor odbierzesz jej rolę i dasz komu ci się podoba.
— Straszną pani jesteś w nienawiści.
— Ba, w tem i nasza siła leży.
Poszli na ogródek, gdzie już kilkanaście osób towarzystwa czekało na próbę.
W krzesłach grupami siedzieli dramatyczni i dramatyczne. Śmiechy, żarty, opowiadania, skargi, rozlegały się ze wszystkich stron, na tle strojenia instrumentów w orkiestrze.
Pod werandę przybywało coraz więcej gości. Podnosił się gwar, brzęk talerzy, skrzyp odsuwanych krzeseł. Dymy z papierosów unosiły się obłoczkami aż pod żelazne wiązania dachu. Zapanowała codzienna atmosfera restauracyi licznie odwiedzanej.
Weszła Janka Orłowska. Usiadła przy jakimś stoliku i zapytała garsona:
— Proszę pana, czy już przyszedł dyrektor teatru?
— Tam!
— Który?
— Co pani każe?
— Przepraszam, który z tamtych panów jest Cabińskim?
— Siódemka!... cztery wódki! — zawołano z boku.