Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Bunt - Baśń.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rex z Kulasem przy boku, kierował wszystkiem, sam prowadził do ataków, ostrzegał przed niebezpieczeństwem, szczuł wymykających się z pogromu, to obiegając walczących grzmiał w ciemnościach groźnym, lwim głosem, zagrzewającym do boju.
Ale Kulas, nie mogąc pohamować swojej okrutnej natury, rzucał się niekiedy w odmęty najzajadlejszych walk i nasyciwszy wiecznie głodne żądze mordów, powracał ubroczony krwią i często z kawałem mięsa w zębach.
— Połóż! Przecież nie będziesz żarł człowieka! — gromił go Rex z jakąś niewysłowioną grozą.
I coś, jakby żal zatargało jego sercem. Wprawdzie z chłodną i czujną rozwagą prawdziwego wodza pilnował dalszego przebiegu bitwy, lecz pod wpływem nagłej odrazy do wilków zaczął swoich hamować i bardzo oszczędzać.
— Chcesz zwyciężyć naszemi gnatami, — zawarczał Kulas srodze tem zaniepokojony.
— Walczycie o swoją wolność i istnienie, a my tylko dla honoru! Pamiętaj, że pomagamy wam. A jeśli ci się nie podoba, swoich odwołam — groził, wyszczerzając kły.
Kulas, zbiesiony zapachami krwi, jękami rozszarpywanych, znowu rzucił się w bój.
Rex zaś, przystając tu i owdzie na stronie, wsłuchiwał się w bitewne wrzaski z coraz większem rozdrażnieniem. Bolały go już te rozpaczą przejęte głosy ludzi, budząc w nim jakieś boleśnie męczące wyrzuty. Napróżno uciekał przed niemi, goniły za nim, nie milknąc ani na chwilę. W jakiemś miejscu, napotkał czło-