Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Bunt - Baśń.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chodź bliżej i powtórz to nam do ślepiów, ty wszawa pierzyno, ty szczurołapie!
— Milcz, pyskaczu! — zagrzmiał Rex. — Całe noce plotki roztrząsa po lasach! O prawach puszczy prawi! Precz mi z tem plugawem pomiotłem!
Puhacz wyniósł się pośpiesznie w lasy, a wtedy Kulas wyłożył szczegółowo cała sprawę obławy, dając przerażający obraz ludzkich mordów i gwałtów.
— Ważą się na wszystko, znam ich dobrze! Ale jak was obronię? — zadumał się głęboko.
Znalazł się sposób bardzo prosty i łechcący jego dumę.
— Daj hasło swoim, którzy pomagają ludziom, niech ich odstąpią i cała ich moc pryśnie. Cóż poczną bez koni i psów?
— Zostaną im jeszcze pioruny! Straszni są w potędze! Potrafią osiodłać wichry i wody zaprząc do swoich wozów! Widziałem ich moc! Nienawidzę ich, jak i wy, nienawidzę…
— Niezwyciężony, na twój głos powstanie wszystek naród pól, chat i puszczy. Rozkazuj, a wszystkie rogi, wszystkie kopyta, kły i pazury runą na dwunogich, stratują i rozpędzą. Nie oprą się naszej nawale! Wytępimy ich do nogi! Uratuj puszczę. Uratuj świat od człowieczej zarazy. Staniesz się nieśmiertelnym. Przyszłe pokolenia będą cię wysławiały. Zapanujesz w każdem sercu. Wstań, rozkaż i poprowadź, a ujrzysz takie zwycięstwo, jakiego jeszcze nigdy nie oglądało żadne ślepie. Prowadź na naszych wspólnych wrogów! Wytępimy go! Niech jeno pamięć przepadnie. Niech przeklęte będzie jego imię za wszystkie jego zbrodnie,