Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 150.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żył w niej myślami wszystek i prawie ciałem w niej przebywał, odczuwając przyjemność wyśnionego życia. I tak... W niedzielę po sumie widział się w gromadnem kole, w przestronej gospodzie. Zebrali się tu wszyscy, aby spożyć obiad. Nie brak i księdza, i nauczyciela, doznaku jak za czasów Chrystusowych gmin. Po obiedzie przechodzą do bocznej czytelni, aby okrzepić znowu ducha i umysł, przyprószony tygodniową pracą. Poczem zabawa. Młodzież popisuje się, czem umie: muzyką, śpiewem, zapasami, a starzy siedzą po ławach, jako sędziowie uważni. Poczem ciekawe gawędy, opowieści starych, a wreszcie wypoczynek pełen dobrych wspomnień. I znowu tydzień robotny, i znowu niedziela biała, i mieniąca się, jak wstęga, rozmaitość dni. A wszystkie jasne...
— Trza już raz zacząć! — porywał się, tęsknotą ku temu nowemu życiu pchany, tem mocniej, że je widział tak blizkiem i tak wyraźnem, iż wolą, zdało mu się, można je było za dzień dosięgnąć. A tu ubocz więziła go, jak łańcuch przykuwający. Szarpał się w sobie coraz to rozpaczniej. I nie widział nawet końca tej niewoli ciężkiej. Czy wieczność sama? — dumał. — Co ja se poradzę?
A tu plan dojrzał i wołał o życie. Franek trawił się gorączką, to w niemoc popadał. A dni