Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niała wyśnionym widokiem wszystko, co nie z tego świata. Już się tak rozmarzył w sobie, że na nic dookoła uwagą nie baczył. Wszystkie nadzieje, myśli i pragnienia zestrzelił w jeden obraz, malowany sercem, w to światło, które zapaliło jego wnętrzne siły i rozprószyło czatujący mrok przed jego duszą. Ledwie mu zamajaczył ten świat mgławicowy, a już go oczarował, niewoląc ku sobie. Zarysowały mu się z daleka granice, i już wśród nich przeczuciem widział łąkę jasną, na którą tylko wejść i zrywać kwiaty szczęśliwości. Cudował się sam sobie, że wcześniej na to nie przyszedł.
— Wybierze sie wielką radę z dwunastu najmądrzejszych, i ci powprowadzają w życie kolejno wszystek plan. A potem rada mądrych, co parę lat zmieniana, ma czuwać nad robotami, aby jeden nie ponosił ciężaru więcej, niż drugi. I przy podziale plonów musi być dozór uczciwy, aby sie krzywda nikomu nie działa.
To pomyślawszy, pewnym był, że już wszystko gotowe, ino zacząć.
Chwilami przychodziło mu na myśl porzucić ścinanie, iść i apostołować za swoim zamysłem. Ale się wnet rozumem opierał gorączce, postanawiając dociąć już do końca. Skoro wyrzekł słowo ciężkie, choć i w konieczności, to musi dotrwać i pokazać, że nie jest słomianym chłopem, ale opartym na wszystko, na wszelki wiew.