Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 113.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

płomiennych, jeszcze czuł w sercu echo ich przejść, które ostało, jak cisza po burzy, jak watra po ognisku. Gasiło do reszty te niedotlone głownie snów samotnych spotkanie się jego z Hanką, w której starał się widzieć przewodniczkę swoją i jedyny przedmiot, bo najbliższy, miłosnych swoich pragnień. Ubierał ją wyobraźnią i malował oczom swoim, jak chciał w myślach ją widzieć. Przeto wydawała mu się omal że cudem, i nie pojmował chwilami, jak mógł o innej pomyśleć. Wstydził się w sercu i wyrzucał sobie ciężko tę zdradę potajemną wobec ukochanej. Przy jej widoku mgliła się coraz niewyraźniej i traciła barwy żywe postać cyganki. Nie nachodziła go nocami, oczy jej tylko czasem w mroku łysnęły dziko i zagasły, albo zaświeciły zimnym, szydzącym ogniem. Tak te oczy go niepokoiły. Były mu jakby wyrzutem. Sam już mieszał się w rozumie, co nienawidzieć, odganiać, a czemu dawać posłuch. Myśli i pragnienia duszy stawały nieraz wyraźnie w poprzek jego sercu, musiał je nieraz naginać i niewolić gwałtem. A tu znowu instynkty jakieś niechowane odzywają się, mówią, każdy swoim głosem. Nieraz te wszystkie władze wnętrzne zewrą się i uczynią chaos taki głośny, że głowa od niespokoju pęka. Widział tylko, że wszystkie godzą się na jedno, wszystkie pragną dla niego mocy i potęgi. Praca