Któż dziś opowie te męki zwątpienia,
Nędzne upadki, przygnioty, rozpacze, 20
One rozdwoja myśli i sumienia,
One gościńce do Polski tułacze — —
Nie sprostałaby dusza tej zachwiei,
Gdyby nie cel... gdyby nie okno nadziei!
Jak oto nasi landszturmiści nocą: 25
Siedzą w rowach, w grążeli rozmokniętej gliny —
Kameradzi obcymi języki szwargocą —
Deszcz, pluta, odór padliny,
Psio... Naraz z działów muzyka buchnęła —
Pieśń legijonów: „Jeszcze nie zginęła!“ 30
Łzy w oczach, w sercu... Jakby czarem
Powiało na tę katorżnianą nędzę.
Pojmie uczucie wyzwolin ofiarę
I duch się, wzmożon, zacina w przysiędze:
„Ku Tobie, Polsko — przez świata okręże — 35
Aż Cię krew nasza dojdzie — i dosięże!“
I szli ku Polsce przez spady Isonza,
Przez fale Mozy, przez murmańskie pusty —
Wsiąkała w obce ziemie krew gorąca,
W obcy padali proch krwawymi usty... 40
Aż przez rzednące w górze dymy rdzawe
Ujrzeli tęsknią ócz marzoną Zjawę.
[............]