Jak żal orlicy za orłem — dzieciną...
A choć mam czoło nie ubrane w pychę,
Jednak mi serce nieraz cicho wspomnie:
„Po czym te wiatry kwilą?... może po mnie?...”
O, bo pamiętam, kiedym w świat odchodził 25
Jak mię wracały i jękiem, i płaczem...
A jam, żegnając, sam jak wiatr zawodził
I nie ucichnął, aż w życiu tułaczem...
Aż zobaczyłem — świat zimny z kamienia
I stokroć większe od moich cierpienia... 30
Owce przygnałem do podoju... Bartko,
Który gnał woły, z bólem mi powiedział,
Że kartka przyszła po mnie... Pędzę „wartko“,
Wpadam do izby... Ojciec, który siedział
Na ławie, skinął na mnie białą kartką 35
I nachmurzony oznajmił, „bym wiedział,
Że już od jutra muszę iść do szkoły..."
I wyszedł jakiś zły i niewesoły...
„Co by się ojcu mogło stać? — myślałem —
Czyżby mu może przypadkiem szło o to, 40
Że nie będzie miał kto wyganiać owiec?”
Alem wziął kartkę z prawdziwym zapałem
I pognał w pole z krzykiem i ochotą —
I nie zważając — cierniak czy jałowiec —
Ubiegłem długie stajanie pastwiska, 45
Zanim dopadłem śmiechów u ogniska...