Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Długoż jeszcze te krzyki bezsiły,
Ptaki rozpacznych nocy,
Będą wzlatywać z mogił samobójców
W otchłanne, stężałe mroki
I padać stękiem na ziemię w niemocy?        135
Długoż będą — jak ten dzwon, ptak śmierci — dzwoniły?

Długoż jeszcze z tych krwawych, człowieczych ogrojców
Będą spływały czerwone potoki
Po nienazwanym polu
W dolinę łez, w to czarne, martwe morze bolu?!        140

Już się przepełnia...
A opary nie idą ku niebu — w obłoki,
Lecz fala, co się nad powierzchnią zwełnia,
Przelewa się i pada na serca człowiecze
I krwawym potem znów w ogrojce ciecze...        145
I tak od nowa po koniec — bez końca —
Kiedyż tej męki kres?
Czy dusze muszą rość
Na krwią uprawnej niwie,
W zamrokach ziem, bez słońca,        150
Gdy wszystko w słońcu żywie?!

Dość!!
Dość już tych łez
Nadaremnie wylanych,
Tych litanii bólów,        155
Jakby przez Boga nakazanych,
Żalów i żalów bez granic —