Na głos jej wszystko, co żywe, powstanie,
A co zbutwiałe, rozsypie się w gruz!
Bo taka pieśń, to nie baśń, nie miłosne granie
Ani śpiew słodki rozbawionych Muz —
Ale grzmot straszny walących się lasów, 110
Pomruk ziem, burza rozwichrzonych czasów,
Przemocne Ducha z piekieł zmartwychwstanie!
Na dźwięk grających jej rogów
Ludzie poczują na ramionach pióra
I staną się z serc swoich podobni do bogów, 115
Wywyższy się dolina, poniży się góra,
I kiedy wzejdzie biały świt ludzkości,
Niejedną krągłej ziemi opromieni stronę —
Na dźwięk grających jej rogów
Miasto wszelakiej nieprawości, 120
Jerycho, padnie zburzone.
Otwórzcie się, zawierze! Otwórzcie się na oścież!
Bo oto idzie lud
Przypływem wzburzonego morza...
I z miast, i siół, ze wszystkich ziem, 125
Pędzony wiecznym głodem,
Za pieśni wstałej wielką mocą,
Za bojowników swych przewodem,
I dniem,
I jasną od błyskawic nocą 130
Pospiesza,
Z okrzykiem światu ginącemu: gorze!