Strona:PL Władysław Orkan-Miłość pasterska 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak — tak — widać — nikłe to było... No, jużeś sie dość długo, żebraku, należał w jednem miejscu — pódziesz se teraz do kostnicy. Leży ich tam spory kopczyk, bedzie wam śmielej. Wesołe to było — baczę — nieraz-ech mu sie uśmiał. Napić sie częstawo lubił. Jak zdłubał jaką figurę — zaraz z nią do karczmy. Raz zrobił Pana Jezusa. Biedny to ta ten Paniezus był, ale był. Sumienie mu nie dało za wódkę Pana Jezusa zastawiać, ale nawyknienie ciągło. Klęknął przed Nim, złożył ręce i powiada: »Panie! Tyś mie stworzył i możesz co chcieć ze mną zrobić... A skoro ja Cie zrobił — to sie też nie gniewaj, że Cie przepiję«... I poszedł z figurą do karczmy.

pomocnik.

Toście wy mu grób brali?

gróbarz.

Jakże. Cała ta kwadra od hańtego krzyża schylonego, to już moja harenda. Zgruntowałech ją już za trzecim nawrotem. Mało miejsca umarłym żywi odstępują, to trza dość często nieboszczyków przewracać na drugi bok... Mówi sie: »wieczne odpocznienie«, a daje sie im dziesięć lat spoczynku. Jak i temu biednemu Figurze... Telo prawie, by krzyż miał czas spróchnieć. A czasem trza go i wycisnąć. (Rozpatruje się po cmentarzu z uwagą znawcy i gospodarza). Dwoje tu ino nie bediez