Strona:PL Władysław Orkan-Miłość pasterska 017.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

»Hej — pociesenie moje
Kany sie obraca?
Popod Obidowiec
Owiecki nawraca...«

Zaśpiewał sobie wysokim półgłosem. I, przechylając głowę w tęsknem zamarzeniu, popatrzył w stronę Obidowca — ku Suhorze. Patrzał długo, aż mu mgłą zaszła ubocz — a miał ją w oczach, jak żywą, śmiejącą się, jak wtedy. Nagle zerwał się z ziemi.
— Cy je tyz jest? Cy tyz juz wygnała?...
Podszedł parę kroków wyżej i wpatrzył się bystro ku Suhorze. Lecz las zasłonił polanę — nie widać owiec, ani nic. Jakby się tu dowiedzieć... Stanął se mocno, sparł się pod bok, odkrzypnął i zawiódł głośno:
— Ou-ho-ho-ho-ho... ho-ho-ho-hu!
Zagrało potężnie — poniesło się ku przeciwległej uboczy.
Jasiek nadstawił ucha — nadsłuchował.
Niezadługo przywiało cienki głos z Suhory:
— U-hu-hu hu!
Jest. Poznał jej głos odrazu. Uśmiechnął się, jakby ją na oczy ujrzał. I z tej radości zawiódł:

— Hej!... jak ja se zaśpiewam,
Jak ja se zawiedę —
Usłysy mie dziewcę,
Choć najdali bedę...