Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdawało mu się, że stoi na tamtym świecie, śród ugorów i widzi mały skrawek tego świata, który mu pozostał...
— Taki mały! takie nic...
Obejrzał się daleko — jeden ugór... Na czem to ludzie żyją?... Spojrzał na rzekę... Po co ta woda płynie?... płynie... płynie... goworzy...
Wsłuchał się w ten odgwar cichy, daleki... i począł wracać za latami do ojcowskiej chaty... Potem zwolna przechodził życie od kołyski, wszystkie złe uczynki na świecie.
Czas upływał za wodą, a Chyba kończył milczącą spowiedź życia, zaczętą na Jaśkowym grobie... Oczy mgłą zachodziły — wargi drżały — głową pochylił na kolana i szeptał wodzie bez przerwy...
— Poniesie morzu... Bóg nie wysłucha... darmo!.. Na wieczną pustkę!... na śmierzć...
Szumiała woda na przykopie, wiater zawiewał szum...
Dwie łzy upadły w wodę...
Chyba zapłakał.
Po chwili głowę uniósł na ręku i oparł.
— Sam... sam jeden...
Przed oczami jego stała nizka chałupina za wodą. Zabrali się stamtąd ludzie — odeszli i drzwi nawet nie zawarli za sobą. Tak bywa.
Stary Chyba długo patrzał ku niej, jakby się