Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 093.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jagnieska też pomyślała, że przez całe lato było przestronno — naraz sie robi ciasno.
— Ja wam najmniej zajmuję tego miejsca — ośmieliła się wyrzec.
— Boże uchowaj, żebych ci co gadała... Widzę sama, jak sie skurczasz.
— No wicie...
— Ale gawiedzi przybywa coraz więcy, bo na zimę, to sie wszystko pcha do izby... trusie, kury, prosięta, dwoje kociąt i cielę, no i nas pięcioro... Patrz, kielo to narodu! Zauważ se sama...
— To mnie gosposiu wyganiacie doznaku?
— Nie wyganiam. Broń Boże! Dyć by mnie Pan Bóg skarał, Matka Najświętsza! Ino ci mówię zawczasu, żebyś se komory poszukała, bo nam ciasno... Nam bedzie lepiej i tobie.
— Mocny Boże!
— Nie labiedź, bo nie masz o co. Kielo to chałup, co mają przestrono! U Gąsiora, u Sroki, w Drapie... Wszędy cie przyjmą, boś robotna.
— Na lato, ale na zimę wyżeną...
— Nie baj, nie, Jagnieś. Coby cie wyganiali! masz ty rozum?
— Też temu, że rozumu ni mam, tak mi sie dzieje...
— Dyć mi cie żal, bo żal i nie puściłabych cię za żadne piniądze. Ale trudno. Nie my, ino wóla Boska wszystkiem rządzi... tak Jagnieś, tak. Nie desperuj, nie, ino sie bier pomału, póki widno... Dźwigać ni masz co...