Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swój zagon, to ci sie tak odpłaci! Słyszeliście, co mi odpowiadała: że mnie prosi!... Zjesz ty dyabła bezemnie, krotny dziadu! Padam jej: Przyślijże mi Józka do roboty... »Nie! Zapłać pierwej, to przyślę!...« O, czekajże se ty! To, myślę, na moim gruncie siedzisz, a nie pomożesz, nie poślesz do roboty? Zjesz ty kopę dyabłów, jak nie więcy... Ja najemnika upytam i zrobi mi, a bez ciebie sie pieknie obejdę... Tak wej. Przyjmij dziadów na komorę, toby wnet tobą rządzili... O ho, ho, ho. Pomaluśku!...
Wygadał się, wygadał, posiedział na chwilę przy chłopach i jankor go opuścił. Tak zawdy. Pierwsza złość musiała się końcem na kim skrupić, potem był już chłop walny i do rzeczy.
— Kto hań to rznie? — spytał Sobka.
— Satrowie...
— Dużo mają?
— Pięć kóp desek.
— Ehm... — liczył po cichu. — Cztery centy od deski... Do młyna nikt nie przyniósł?
— Nikt...
— Ta ku zimie, to się tu posypią...
— Któż wie...
— Co ta robicie w chałupie? — spytał Błażek starego.
— Nic nie robię. Schodzi tak zawdy... cosi...
Patrzał na Jaśka i myślał cicho: »Dumaj! choćby do sądnego dnia...«