Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pewnie weźmiesz! Już ja tobie mówił, że twoją część będziesz miał, wrogu nieznośny! Ja nie wezmę, Ryngasz nie weźmie, Semen nie weźmie, a ty swoje weźmiesz, a potem albo się udławisz, albo się powiesisz, albo na inny pohybel pewnie tobie będzie! Czort ciebie bierz, pohańcze, żeby cię moje oczy nie widziały!
Midopak dzikimi oczami łypnął, ale umilkł i jeno pod przerąbanym nosem warczał jako zły pies, co chce kąsać, ale kija się boi.
— Pokaż tę tablicę — rzecze do mnie Bedryszko.
Dałem mu ją, położyli na stole i wszyscy trzej
poczęli się jej bacznie przyglądać.
— A co ty na to pisanie mówisz? —: pyta mnie Semen. — Tyś Worobę tego znał, bywał z nim, rozmawiał, to ty lepiej myśli jego zgadnąć możesz, aniżeli my, cośmy go na oczy nigdy nie widzieli.
— Co ja mówię? — rzekę na to. — Ja mówię, że Woroba z pewnością znaki dać chciał, po których jak po śladach trafić można do miejsca, gdzie mieszek ukrył albo zakopał.
— Tak to i będzie — mówi Opanas i patrzy na deskę i myśli.
— A jako ty wiesz, durniu, że zakopał? — pyta mnie Midopak, kły mi swoje pokazując, jak wilk.
— Bo idą znaki, jeden po drugim, a ostatni znak to pewno jest rydel. Tedy myślę, że zakopał.
— A co tu stoi na samym początku? — pyta Semen, kładąc palec na owych dwóch pałkach, połączonych u góry trzecią pałką. — To najważniejszy znak jest, bo to początek całego szukania.