Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tał mendyczka, co znaczy on napis grecki na miechach i belach towarowych, nie byłbym mógł wołać skutecznie na okręt pana Katakalli i byłby okręt ten popłynął mimo nas, na śmierć lub pewną zemstę turecką nas zostawując.
Płynęliśmy tym rybackim statkiem bardzo powoli i tygodnie nam na nim mijały, bo brzegu się prawie ciągle trzymał, a rzadko kiedy i, tylko przy spokojnym morzu dalej się puszczał, i, bywało, pół dnia płynie, a pół dnia na brzegu przy jakimś siole stoi, nocą zaś to prawie zawsze darniujemy, że mi się aż ckliwo robiło i myślałem,, że temu nigdy nie będzie końca i że lepiej by nam było pieszo brzegiem iść.
Ale ojcu memu to się cale nie przykrzyło, bo się z niego na galerach tureckich doskonały cieśla okrętowy i prawdziwy morzak zrobił, że chleba darmo nie jadł, w sterowaniu pomagał, na maszt łaził, co było popsowanego w onym bardzo już starym i kruchym statku, ponaprawiał i połatał, owo zgoła taki z niego pożytek był, że się nim wszyscy dość naradować nie mogli.
A miał ten statek do Bałczyku nas zawieźć, a dalej już płynąć nie miał. Przed Bałczykiem zatrzymał się pod Warną i tu w przystani cztery dni strawiliśmy, ale ojciec do miasta wyprawić się bał i cały ten czas na statku przesiedział; ja tylko sam dla ciekawości wielkiej, żem o tej nieszczęsnej Warnie tyle się nasłuchał, raz jeden do miasta łodzią się wybrałem, aby je przecież oglądać.
Kiedy ruszyliśmy nareście z Warny, wypłynęliśmy na dalekie morze, bo było spokojne, a droga