Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 91 —

Pierwsza ta robota trwała blisko godzinę. Powstało dosyć spore wklęśnięcie w ścianie krańcowej.
James Starr wybrał wtedy miejsce, gdzie miały być wykute dziury do zasadzania min i pracę tę wykonał Henryk szybko dłutem i młotkiem. Powsadzano w te otwory naboje dynamitowe. Przytwierdzono do nich długi knot, napojony żywicą i otoczony tkaniną bezpieczeństwa, wreszcie zapalono go przy samej ziemi. James Starr i jego towarzysze usunęli się na bok.
— Ach panie James — rzekł Szymon Ford tak głęboko wzruszony, że nie mógł nad głosem swoim zapanować — nigdy mi jeszcze w życiu serce tak mocno nie biło. Chciałbym już dostać się do węgla!
— Cierpliwości Szymonie — rzekł inżynier. — Nie spodziewasz się chyba znaleźć za tą ścianą gotowych galeryi i chodników.
— Przepraszam pana, panie James — odparł stary nadsztygar. — Spodziewam się i tego. Jeżeliśmy z Henrykiem mieli szczęście odnaleźć to schronienie, czemuż fortuna nadal niema nam sprzyjać?
Wybuch dynamitu nastąpił. Głuchem echem odbił się po całej sieci galeryi podziemnych.
James Starr, Magdalena, Henryk i Szymon Ford, przybiegli razem do ściany.