Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 90 —

zaszła od wczoraj i czy gaz się ciągle wydobywa poprzez ścianę.
— Masz pan słuszność, panie Starr — od­rzekł Henryk.
Magdalena, siedząc na skale, badała uważnie wklęśnięcie i ścianę, którą trzeba było przebić.
Przekonano się, że wszystko tak stało, jak pozostawiono wczoraj. Szpary pomiędzy warstwami żadnej nie uległy zmianie. Węglowodór przedostawał się na zewnątrz, chociaż w małej ilości, z tego zapewne powodu, że od wczoraj miał wolne przejście. Jednak, to wydostawanie się na zewnątrz tak było ograniczonem, że nie mogło żadną miarą spowodować silniejszego wybuchu. James Starr i jego towarzysze mogli przeto postępować z całem bezpieczeństwem.
— A zatem do dzieła! — powtórzył Szymon Ford.
Niebawem pod jego oskardem skała zaczęła się kruszyć i rozpadać w kawały.
Składały ją głównie warstwy mieszane, ułożone pomiędzy łupkiem a gliną, jak to si najczęściej zdarza przy styczności z żyłą węgłową.
James Starr podnosił kawały, które odla­tywały wokoło i przyglądał się im uważnie, spodziewając się znaleźć jakieś ślady węgla.