— W jakiej wysokości? — zapytał James
Starr.
— Na dziesięć stóp ponad poziomem gruntu — odrzekł Henryk.
James Starr usiadł na skale. Rzekłbyś, że węszył nosem powietrze pieczary i spoglądał na dwóch górników, jakby powątpiewał w prawdę ich słów, z taką stanowczością wygłoszonych.
Bo też istotnie węglowodór nie jest zupełnie bezwonny, a inżynier zdziwił się zrazu, że węch, który miał bardzo delikatny, nie odczuwał obecności gazu wybuchającego. W istocie, jeżeli ten gaz znajduje się w powietrzu, to chyba w nader małej ilości. A zatem nie było obawy wybuchu i można było bezpiecznie otworzyć lampkę bezpieczeństwa, jak to stary górnik już uczynił.
James Starr w tej chwili nie obawiał się, jak widzimy, zbytniej ilości tego gazu w powietrzu, bał się raczej by go nie było za mało, a nawet by go wcale nie było.
— Czyżby się omylili! — mówił do siebie. — Nie! To są przecież ludzie, którzy się na tem znają! A przecież!...
Czekał więc z pewnym niepokojem, by zjawisko oznajmione przez Szymona ukazało się w jego obecności.
Zdaje się, że to co go zaniepokoiło, ten
Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/90
Ta strona została przepisana.
— 82 —