Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 80 —

stanawiał się nad tem, co mu mówił stary górnik. Ważył w myśli wszystkie okoliczności, stwierdzające przypuszczenia nadsztygara. Wierzył wraz z nim, że to uchodzenie bezu­stanne węglowodoru oznaczało z pewności istnienie nowego pokładu węglowego. Gdyby to był jedynie pewien zbiornik napełniony gazem, jaki się czasami znajduje pomiędzy warstwami, byłby się w krótce wyczerpał i zjawisko przestałoby się powtarzać. Podług twierdzenia Szymona Ford, gaz się wydobywał bezustannie i z tego możnaby wnosić o istnieniu jakiejś znacznej żyły węgla. Co za tem idzie, bogactwa sztolni Dochart mogłnie być zupełnie wyczerpane. Henryk, który poprzedzał ojca i inżyniera, zatrzymał się nagle.
— Otóż przybyliśmy! — zawołał stary górnik. — Dzięki Bogu, że i pan tu z nami, nareszcie więc dowiemy się...
Głos silny zwykle starego nadsztygara zadrżał.
— Mój drogi Szymonie — rzekł mu inżynier — uspokójcie się! Jestem na równi z wami wzruszony, ale nie trzeba nam tracić czasiu.
W tem miejscu ostatnia galerya kopalni tworzyła rodzaj ciemnej pieczary. Żadnego szybu nie było w tej stronie i galerya, rozciągająca się tak obszernie we wnętrzu gruntu,