Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 77 —

Ale nigdy go nie widziałem pełniącego swoje obowiązki.
— W istocie, panie James, pan jest jeszcze za młody, pomimo pięćdziesięciu pięciu lat swoich, nie mogłeś tego widzieć. Ale ja o dziesięć lat starszy od pana widziałem jeszcze ostatniego pokutnika w kopalni. Nazywam go tak, gdyż nosił długą suknię mnicha na sobie. Prawdziwe jego miano było »fireman«, człowiek ogniowy. W tych czasach nie znano innego sposobu niszczenia szkodliwego gazu, jak tylko zapalając go częściowo, zanim się mógł nagromadzić w większej ilości pod skle­pieniem galeryi, jako nadzwyczaj lekki. Dla­tego też pokutnik z maską na twarzy, z kap­turem grubym na głowie, z korpusem ściśnię­tym w gruby ostry habit, czołga się przy sa­mej ziemi. Oddychał w ten sposób czystem powietrzem warstw niższych, a w prawej ręce trzymał zapaloną pochodnię, którą ponad swoją głową poruszał. Jeżeli się gaz znajdo­wał w powietrzu w większej ilości, następo­wał wybuch, który jednak szkodliwym niebył i powtarzając często tę czynność, uprze­dzano zwykle katastrofy. Czasami pokutnik, uderzony gromem wybuchu został na miejscu. Inny go zaraz zastępował. Tak się działo, do chwili zastosowania lampki Davy’ego przez wszystkie kopalnie węgla. Znałem ten sposób