Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 74 —

czuć musi marynarz, opuszczający okręt roz­bity, rolnik, gdy przed nim runie domostwo i przodków.
James Starr uścisnął rękę Szymona, ale i Szymon schwycił dłoń inżyniera i szepnął:
— Panie, w dniu tym pomyliliśmy się wszyscy. Nie! Stara kopalnia nie umarła! Gór­nicy opuszczali wtedy mniemanego trupa, a przecież panie James, ja śmiało twierdzić mogę, że jego serce jeszcze bije!
— Mówże więc Szymonie! Odkryliście no­wą żyłę? — zawołał inżynier, który nie mógł i zapanować nad sobą. Wiedziałem o tem! List wasz nie mógł co innego oznaczać. Ważna wiadomość dla mnie, w sztolni Dochart! Ja­kież inne odkrycie mogłoby mnie zająć, je­żeli nie pokład węglowy?
— Panie James — odrzekł stary prosto­dusznie, nie chciałem prócz pana kogokolwiek uprzedzać.
— I dobrzeście zrobili Szymonie! Ale po­wiedzcież mi jakim sposobem, przez jakie sondy, doszliście do tego?
— Posłuchaj mnie pan, panie James — od­rzekł Szymon Ford. Nie odnalazłem pokładu...
— Cóż więc?
— Jedynie dowód namacalny, że ten po­kład istnieje.
— Jakiż to dowód?