Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 61 —

Inżynier, korzystając z jego nieobecności, rzekł do Szymona Ford i Magdaleny:
— Zacnego macie chłopca, moi drodzy!
— Tak, panie James, dobre to i przywią­zane do nas dziecko — odrzekł żywo stary nadsztygar.
— I podoba mu się tu u was na »folwarku«?
— Nie chciałby za nic nas opuścić.
— Trzeba jednak myśleć o żonie dla niego.
— O żonie dla Henryka! — odparł Szy­mon Ford. — O dziewczynie tam z góry, któraby lubiła zabawy, tańce, któraby wolała swoją wioskę od naszej kopalni! Henryk ani myśli o podobnej.
— Szymonie — rzekła Magdalena — nie wymagałbyś przecież, by się Henryk wcale nie ożenił.
— Nie wymagam — odrzekł stary górnik — ale nic pilnego! Kto wie, czy mu nie znaj­dziemy...
Henryk wszedł do izby i Szymon zamilkł. Magdalena wstała od stołu, wszyscy poszli za jej przykładem i zasiedli na chwilę przed bramą folwarku.
— A zatem Szymonie — rzekł inżynier — słucham was.
— Panie James — odrzekł Szymon Ford —