Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 39 —

smutku, którego nie znajdziemy ani w ruinach starego zamczyska, ani w szczątkach opusz­czonej fortecy.
— To rozpaczliwie wygląda — rzekł Ja­mes Starr, patrząc na młodego człowieka. Ten milczał.
Obaj przeszli pod pokryciem, chroniącem otwór szybu Yarow, którego szczeble prowa­dziły jeszcze do niższych galeryi kopalni.
Inżynier nachylił się nad otworem.
Dawniej w tem miejscu słychać było od­dech potężny tysiąca wentylatorów. Dzisiaj była to przepaść cicha jak grób. Zdawało się, że to krater wygasłego wulkanu.
James Starr i Henryk zatrzymali się na pierwszym przystanku.
W epoce eksploatacyi, niektóre szyby ko­palni Aberfoyle obsługiwane były przez do­skonałe i kosztowne przyrządy, jako to: klatki o spadochronach automatycznych, opierają­cych się na ścianach drewnianych, drabiny ruchome, zwane »engine-men«, które za po­mocą prostego ruchu wachadłowogo, pozwa­lały górnikom schodzić bezpiecznie i wcho­dzić bez zmęczenia.
Ale wszystkie te udoskonalone przybory zostały usunięte od chwili przerwania robót. Pozostawał jedynie w szybie Yarow długi szereg drabin, rozdzielonych od siebie przy-