Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 258 —

City zniżył się nagle. Zachodziło pytanie, czy naprawdę burza nie wybuchnie pod sklepie­niem łupkowem, tworzącem horyzont olbrzy­miej kopalni.
Co prawda, nikt wewnątrz kopalni nie troszczył się o zmiany atmosferyczne, zapo­wiadane na zewnątrz.
Wszyscy przywdziali na tę uroczystość naj­piękniejsze stroje.
Magdalena włożyła kostyum, przypomina­jący dawne czasy. Na głowie miała przybra­nie starych matron szkockich, zwane »toy«, a na plecach powiewała »rokelay«, rodzaj man­tyli w kraty, którą szkotki noszą z pewną elegancyą.
Nella postanowiła nie dać poznać nikomu po sobie niepokoju. Wstrzymywała bicie serca, przygłuszała w niem tajemne obawy, okazując wobec wszystkich twarz pogodną i sku­pioną.
Odzianą była skromnie, a prostota jej stroju, którą wolała od najbogatszych kostyumów, dodawała wdzięku jej postaci. Za całą ozdobę przypięła do głowy »snood«, kokardę z wstążki różnokolorowej, które kładą zwykle młode kaledonki.
Szymon Ford miał na sobie surdut, który byłby przywdział chętnie sam czcigodny Nichol Jarvie, Walter Scotta.