Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 252 —

wiedziałaś wszystko, coś powinna była powie­dzieć, a teraz my ci odpowiemy. Nie puścimy cię od siebie, a jeżeli okaże się potrzeba, za­trzymamy cię przemocą. Czyż nas masz za takich tchórzy, żebyśmy twoją ofiarę przyjąć mogli? Groźby Silfaxa są straszne, nie prze­czę, ale człowiek jest tylko człowiekiem i bę­dziemy się strzegli. Czy możesz w interesie Silfaxa samego powiedzieć nam, gdzie się ukrywa, jakie są jego zwyczaje? Chcemy to wiedzieć jedynie dlatego, żeby go uczynić nie­szkodliwym, a może nawet przyprowadzić do zdrowych zmysłów.
— Żądacie niepodobieństwa — odrzekł Nella. — Mój dziadek jest wszędzie i nigdzie. Nigdy nie znałam jego kryjówek, nigdy go nie widziałam śpiącego. Skoro znajdywał jakieś schronienie, pozostawiał mnie samą i zni­kał. Gdym powzięła myśl powrotu, wiedzia­łam z góry, panie Starr, co mi odpowiecie. Niech mi pan wierzy, że jeden istnieje tylko sposób rozbrojenia mego dziadka, a nim jest powrót mój do niego. Dziadek jest niewidzial­nym, ale on widzi wszystko. Pomyślcie tylko, w jaki sposób odkrył wasze najskrytsze za­miary i czyny, począwszy od listu pisanego do pana Starr, aż do projektu małżeństwa mego z Henrykiem. Dziadek mój, o ile sądzić mogę, nawet w szaleństwie swojem jest czło­-