Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 249 —

hałasu. Nauczył mnie milczenia, ale pieska tego nauczyć nie mógł. To też biedne zwie­rzę znikło nagle bez śladu. Dziadek miał zawsze przy boku okropnego ptaka, harfanga, którego się strasznie bałam; ale ptak ten, po­mimo wstrętu ku niemu, tak mnie polubił, że i ja w końcu do niego się przywiązałam. Do­szło do tego, że więcej mnie słuchał niż dziadka, o co ten był zazdrosny. Zaczęłam się obawiać o życie harfanga, i ptak, jakby rozumiejąc niebezpieczeństwo, ukrywał przed dziadkiem przywiązanie do mnie!... Ale, za dużo wam mówię o sobie! Chodzi teraz o was..
— Nie, moje dziecko — odrzekł, James Starr — mów dalej i opisuj rzeczy kolejno.
— Dziadek mój — mówiła Nella — krzywem okiem patrzał zawsze na wasze sąsiedz­two w kopalni. Miejsca przecież nie brakowało, a on jak mógł najbardziej z daleka od was wybierał dla siebie siedzibę. Nie podobało mu się to, że miał was pod bokiem. Skoro się go pytałam o mieszkańców folwarku, chmurniał i nic nie odpowiadał. Zapałał gniewem sza­lonym, gdy zauważył, że nie poprzestając na folwarku, chcecie zająć i jego pieczary. Poprzysiągł wam śmierć, jeżeli wejdziecie do nowej kopalni, znanej dotąd tylko przez niego! Pomimo podeszłego wieku ma jeszcze olbrzy-